Prowadzisz biznes w sieci i/lub blogujesz? Nie po drodze Ci z aparatem i programami do obróbki zdjęć? Zastanawiasz się czy używanie fotografii z banku zdjęć to dobre rozwiązanie? Odpowiedź jest prosta: to zależy. I nie jest to żadne omijanie tematu. Jeśli masz w planach korzystanie ze zdjęć stockowych musisz odpowiedzieć sobie najpierw na jedno pytanie: „na czym skupia się twoja działalność w internecie?”.
Jeśli blogujesz lub prowadzisz firmę, w której to Ty jesteś główną gwiazdą, a w mediach społecznościowych pokazujesz jak żyjesz, mieszkasz, jesz i spędzasz wakacje, wtedy raczej odradzam używanie fotografii z banku zdjęć, gdyż mogłyby one wprowadzać w błąd Twoich czytelników czy klientów. Bardzo często bywa tak, że czytelnicy lub wierni obserwatorzy danego profilu inspirują się obserwowaną osobą i chcą wieść podobne życie. Nie wyobrażam sobie zatem sytuacji, gdy taka osoba dodaje zdjęcie plaży na Malediwach z komentarzem jak wspaniale właśnie wypoczywa, podczas gdy w rzeczywistości siedzi na kanapie w swoim domu w Pasymiu oglądając „Barwy Szczęścia”.
Gdy używasz zdjęć by zwizualizować pewien kontekst, to już inna sprawa. Załóżmy, że piszesz o oszczędzaniu i doradzasz innym jak prowadzić domowy budżet, nikt wtedy nie będzie miał ci za złe, że nie zamieszczasz zdjęcia swojej świnki skarbonki. Kolejnym przykładem niech będą blogi kulinarne i dietetyczne. Zakładam, że nikt nie opublikuje zdjęcia tortu bezowego nie swojego autorstwa z opisem jak bardzo napracował się przy jego wykonaniu. Jeśli jednak piękne zdjęcie smoothie pojawi się na okładce e-booka z przepisami dietetycznych koktajli, nie widzę w tym nic złego.
Skoro mamy za sobą odpowiedź na pytanie: czy i kiedy można korzystać z banków zdjęć, teraz odpowiedzmy sobie: czy i kiedy warto ich używać.
W sytuacji gdy fotografowanie spędza Ci sen z powiek, nie masz fotograficznego zacięcia ani chęci by szkolić się w tym kierunku. Odpowiedź brzmi: Tak, warto. Zyskasz wtedy nie tylko święty spokój, czas, ale również uwagę czytelników dzięki wpadającym w oko zdjęciom. Nawet jeśli lubisz fotografować i świetnie ci to wychodzi, jednak czasem potrzebujesz zobrazować swoją wypowiedź a nie masz akurat nic swojego pod ręką – nie miej wyrzutów sumienia i wykorzystaj wówczas obraz z banku zdjęć.
Banki zdjęć są po to by z nich korzystać. Niech będą dla ciebie pomocnym narzędziem w codziennej pracy.
Jakie banki zdjęć polecam?
Banki zdjęć można podzielić na trzy kategorie.
- Pierwsza z nich to banki z płatnymi zdjęciami i grafikami, z których najczęściej korzystają korporacje, agencje reklamowe i domy mediowe. Oczywiście małym przedsiębiorcom i blogerom też się to zdarza. Zdjęcia tam zamieszczane charakteryzują się fantastyczną jakością, jednak często bywają nieco sztuczne w wyrazie. Wybielone uśmiechy i korporacyjny sznyt nie pasują do każdego. (te z których miałam okazję korzystać to: Fotolia, 123RF, iStock)
- Jeśli szukasz bardziej naturalnych fotografii, które nie zostały przepuszczone przez całą maszynerię do upiększania, mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Banki w tak zwanej publicznej domenie czyli zdjęcia na licencji CC0. Zdjęcia pochodzące z takich miejsc są najczęściej objęte licencją CC-NC lub CC-BY co oznacza, że nie można używać ich do celów komercyjnych, a jeśli jest to dozwolone, konieczne jest podanie źródła. Zajrzyj na Pexels, Unsplash, Death to the Stock Photo czy nasz rodzimy Kaboompicks. Faktem jest, że tamtejsze zdjęcia są piękne, jednak wyglądają nieco inaczej. Nadmienię, że występują one również w bardzo wysokiej rozdzielczości.
- Prywatne banki zdjęć blogerów. To jeszcze niezbyt popularne źródło pozyskiwania zdjęć, jednak pewne ograniczenia rodzą tu dość wyraźne korzyści. Zdjęcia pochodzące z takich miejsc są najczęściej objete licencją CC-NC lub CC-BY co oznacza, że nie można używać ich do celów komercyjnych lub wymagane jest podanie źródła. Zaletą tego typu zdjęć jest to, ze nie znajdziesz ich na bilboardzie, na profilu kilku innych firm, tym bardziej zagranicznych jeśli skorzystasz z prywatnych banków zdjęć polskich blogerów. Gdzie taki banki znaleźć? Jeden jest tuż tuż, czyli u mnie: Moon Project – Bank zdjęć. Znajdziesz tam międzyinnymi zdjęcie, którego użyłam jako stronę wyświetloną na laptopie w zdjęciu do tego wpisu. By się tam dostać będziesz potrzebować hasła. Jeśli jeszcze go nie masz, zgłoś się po nie TUTAJ. Inne banki prywatne, które polecam to Jest Rudo i Studio Miłość.
Jeśli zastanawiasz się czy fotografie ze stocka to na pewno twoja bajka, zachęcam cię do przejrzenia zasobów proponowanych przeze mnie banków zdjęć. W kolejnym wpisie podpowiem jak korzystać ze stockowych zdjęć tak, by najlepiej pasowały do twojego bloga czy kanału społecznościowego.
Ja korzystam z takich banków zdjęć, gdy dodaję wpis z przemyśleniami. Jeżeli wstawiam jakiś przepis lub recenzję książki, którą ostatnio przeczytałam to nie wyobrażam sobie korzystać z cudzych zdjęć, które mogłyby wprowadzać ludzi w błąd.
To jest bardzo dobra praktyka. Niestety wśród blogerów widziałam już różne przypadki.
Bardzo dobrze, że są dostępne takie źródła 🙂
Zdarza mi się z nich korzystać – już coraz rzadziej, ale często ratują graficzną oprawę wpisu 🙂
Oczywiście, najlepiej mieć swoje zdjęcia. Nie ryzykujemy wtedy, że czytelnicy natkną się na takie samo zdjęcie na innej stronie. Czasem jednak nie ma co wariować. Banki zdjęć to dobra rzecz jeśli ktoś potrafi z nich korzystać 🙂
Super przydatny wpis. Dziękuję, będę teraz korzystać bez żadnych wyrzutów sumienia 🙂
Bardzo się cieszę 😉 Korzystaj do woli!